Kochani, dzisiaj przychodzimy do Was z prawdziwą niespodzianką. Nasz wspaniały patron, Mariusz Czerwiński (@zaczytany_nauczyciel_yivrett) zaprosił nas do wyjątkowego projektu – wywiadu! Będzie trochę osobiście, trochę zawodowo, ale zawsze od serca. Koniecznie zobaczcie oryginalny post – kliknij! – Mariusz dał z siebie wszystko!
Poniżej znajdziecie wersję rozszerzoną – najciekawsze dopiero przed Wami. Zapraszamy!
Mariusz: Co było Waszą największą inspiracją do napisania Vasharoth?
Kasia i Szymon: Może to zabrzmieć dziwnie, ale nie mamy żadnych konkretnych inspiracji. Zawsze staramy się, by to co znajdzie się na kartach książek, wynikało w stu procentach z naszej wyobraźni. Podczas pisania każdego z tomów nie czytamy beletrystyki – aby podświadomie nie wplatać obcych elementów w naszą fabułę. Musimy jednak pamiętać, że każdy z nas jest sumą tego, co konsumuje przez całe życie: zlepkiem wszystkich zajawek, wzruszeń, negatywnych i pozytywnych doświadczeń! Można więc wysnuć wniosek, że wszystkie obrazy, które przepłynęły przez naszą pamięć (a już wybitnie te, które zostały w niej na dłużej) odbiły się echem w Vasharothie. Robimy jednak wszystko, by przekuć tę masę w całkowicie nową, własną jakość.
M.: Czy któraś postać z Vasharoth była inspirowana osobami z Waszego otoczenia?
K. & Sz.: I tak, i nie. Zdecydowanie nie robimy tego świadomie, choć tak jak w poprzednim pytaniu: nasze doświadczenia wpływają na proces kreacji. Zrobiliśmy jeden wyjątek. Aby uprzedzić pytania o to, czy któryś z głównych bohaterów jest naszą personą, zaimplikowaliśmy nasze alter ega w dwójkę drugoplanowych postaci: Yriana oraz Kaitrynn Devo. Poznacie ich w “Grzechach Przeznaczenia” i choć w tym tomie będą mieli swoje “pięć minut”, nie będą pełnić zbyt dużej roli w całej fabule. I tak musieliśmy stworzyć nowe postacie na miejsce S-ek Gildii Poszukiwaczy, więc wykorzystaliśmy okazję! To też szansa dla nas, by ostatecznie oddzielić się od głównych bohaterów. To zdrowe, ponieważ nie każdy z tej szalonej siódemki robi rzeczy zgodne z naszym światopoglądem – ale dzięki temu, możemy stworzyć pełnokrwiste, nieidealne postacie, czyż nie?
M.: Czy macie swoją ulubioną postać w Vasharoth? Jeśli tak to dlaczego ona?
K. & Sz.: Z pewnością mamy postacie bliższe sercu, ale ciężko nam wybrać te konkretne – staramy się wszystkie nasze dzieci kochać jednakowo. Głównych bohaterów zawsze stawiamy na piedestale, ale możemy wymienić naszych drugoplanowych ulubieńców. Dla Szymona: Apollyon. No jak go nie kochać, ja po prostu rozumiem go bez słów! To zdecydowanie najłatwiejsza postać do pisania. Dla Kasi: Diane de Payns, czyli nasza Jaśnie Oświecona. Majestatyczna, enigmatyczna, mądra i sprawiedliwa. Dla Szymona to Apollyon, a dla mnie Diane jest najprzyjemniejszą do pisania! W jej monologach mogę puścić wodze i włożyć całe serce w kolejne zdania “wychodzące” z jej ust.
M: Gdybyście mogli przenieść się do świata ze swojej książki to czy byście się na to zdecydowali i dlaczego?
K. & Sz.: Można powiedzieć, że… już to zrobiliśmy. Tak jak wspominaliśmy, Yrian i Kaitrynn to nasze alter ega. Wciąż zachowujemy od nich dystans i są to jedynie “pionki na wielkiej planszy”, ale myślimy, że w Erethreis z pewnością byłoby ciekawie. To brudny świat pełen ciemności, często brutalny i okrutny, ale sam aspekt posługiwania się magią jest dla nas intrygujący. Wzięliśmy sprawy w swoje ręce i zawalczyli o swoje szczęście – byleby razem, na zawsze.
M.: Na jakiej zasadzie są tworzone nazwy własne w świecie Vasharoth? Kto się tym zajmuje?
K. & Sz.: To dość złożony proces. Słowa “Vasharoth” i “Erethreis” nie istniały w żadnym języku, i (jak wiele innych) są przykładami nazw, które zwyczajnie pojawiły się w naszych głowach. Często wymyślając jakieś imię lub nazwę staramy się skupiać na wydźwięku oraz emocjach, jakie w nas wywołuje. Gdy tworzyliśmy imię dla orkowego generała (wink-wink), staraliśmy się, by wzbudzało w nas subiektywny respekt. W niektórych przypadkach korzystamy z języków: filipińskiego (nazwy stu szesnastu broni Elen) lub łaciny. Istnieje też nasze powiedzonko, że te “dziwne i skomplikowane nazwy” jak Księga Erlonumarum tworzy Szymon, a te “bardziej przystępne” jak kunha tworzy Kasia… 😀
M.: Czy planujecie inne książki spoza uniwersum Vasharoth? Może inne gatunki? Inne wykreowane światy?
K. & Sz.: Na dzień dzisiejszy skupiamy się na świecie Erethreis. Nie wykluczamy, że po siedmiu tomach sagi Vasharoth pojawi się coś nowego, ale wciąż osadzonego w tym świecie. Pojawiły się także pomysły na kilka dodatkowych książek, ale to za wcześnie, by o tym mówić. Kochamy Erethreis i chcemy w pełni je eksplorować! Jesteśmy zbyt mocno osadzeni w fantasy.
M.: Czy seria „Vasharoth” ma szansę ukazać się w formie audiobooka?
K. & Sz.: Być może wtedy, kiedy fabuła rozkręci się na dobre. Może po piątym tomie, może szóstym? To mało optymistyczne, ale na razie zbyt mało kart odkryliśmy.
M.: Czy występują między Wami konflikty dotyczące dalszego poprowadzenia fabuły? Jak to jest pisać książkę w dwójkę?
K. & Sz.: Jeszcze ani razu nic takiego się nie wydarzyło. Nasze rozmowy wyglądają bardziej jak dyskusje dwóch zajaranych tematem fanów:
– Ej, wiesz co wymyśliłem?! Patrzy, postać x robiła to i to, co idealnie splata się z wydarzeniem, które wywołała postać y.
– ALE TO DOBRE, a co jeśli jeszcze dodać to i tamto?
– AAAA, to brzmi genialnie!
Zdarza się też, że pomysł jednej ze stron nie pasuje drugiej. Czasem zdarza się, że od razu wykluczamy nowy pomysł, bo stworzyłby dziurę fabularną. Zawsze mamy przy tym masę zabawy i wiele inspirujących rozmów, ale jeszcze nigdy się nie pokłóciliśmy. I tak samo piszemy. Najpierw dyskutujemy o wszystkim (choć czasem łatwiej jest napisać i pokazać rozpisaną scenę drugiemu), następnie jedno z nas pisze – zwykle zaczyna Szymon. Drugie redaguje i dopisuje swoje (Kasia zwykle dodaje 50% do każdego z rozdziałów). Nie było momentu, w którym do pierwszej wersji, druga osoba nie dodała czegoś swojego. Ale chyba nam to wychodzi i tekst wygląda jakby był pisany tylko przez jedną osobę. Śmiejemy się, że jesteśmy “jednym mózgiem w dwóch ciałach”.
M.: Czy wykluczacie kiedykolwiek wydanie książki pod innym wydawnictwem? Albo odwrotnie – zacząć wydawać książki innych autorów?
K. & Sz.: Póki mamy siłę i ogrom pasji, chcemy wydawać sami. Dzięki temu mamy w książce masę dodatków (ciemnie strony, dopełnienia, słowniczek, mapy, ilustracje), sami decydujemy o jakości papieru, nakładzie i wszystkich technicznych sprawach. Na ten moment sami zrezygnowaliśmy z wydawnictwa. Zobaczymy co przyniesie przyszłość, bo przy wielu tomach dystrybucja może nas przerosnąć. Przy takim nakładzie pracy nad własnym uniwersum, nie myślimy także o wydawaniu innych. Podejmując się współpracy zawsze dajemy z siebie wszystko co możemy, a na dzień dzisiejszy nie moglibyśmy tego nikomu zapewnić.
M.: Jaka jest ulubiona książka Kasi i Szymona? Co czytacie gdy nie piszecie?
K. & Sz.: Będziemy szczerzy: piszemy przez większość roku, przez co ilość przeczytanej beletrystyki w ostatnich dwóch latach jest bardzo mała. Dodatkowo obydwoje kochamy reready i zwykle wracamy do ulubionych serii, choćby “Władcy Pierścieni”, czy “Harrego Pottera”. Właśnie robimy sobie przerwę i nadrabiamy kupkę wstydu, a Kasia w końcu ma zamiar przeczytać coś spod ręki Sandersona. Czytamy też mangi, choćby ukochane “One Piece” Eiichiro Ody.
M.: Czy jest jakieś dzieło popkulturowe, które w znacznym stopniu wpłynęło na Wasze podejście do życia?
K. & Sz.: Oj, sporo tego! Wśród nich literatura i poezja, sztuka, anime, ale także gry. Część z nich mocno nami potrząsnęło… Te wspomnienia zachowaliśmy do dziś.
Kasia: “Zdecydowanie “Nana” Ai Yazawy, bardzo wiele poezji (kocham wiersze Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej) oraz sztuka. Dogłębnie przeżywam każdy kontakt ze sztuką oraz muzyką! Artystycznie, wybitnie czuję tę z okresu secesji. Muzycznie to utwory Camille Saint-Saënsa oraz Bacha. Słuchając ich przenoszę się innego świata, w którym to nuty ciągną za struny mojej duszy. To samo odczuwam patrząc na dzieła Klimta, Muchy, Wyspiańskiego, Malczewskiego, czy cudownego Hohensteina. Te emocje są nie do opisania i gdybym miała o nich opowiedzieć, Mariusz musiałby rozciągnąć to pytanie na 10 slajdów!”
Szymon: “Literacko, zdecydowanie dzieła Tolkiena. Inspirował mnie od dziecka – był i zawsze będzie geniuszem. Muszę przyznać, że jeszcze w czasach licealnych, ogromnie inspirowały mnie dzieła Słowackiego i Mickiewicza. Czasem podgryzaliśmy się z Kasią, bo dla niej “Dziady” były wszystkim, a mnie bliżej było do Juliusza… 😀 Grą, która mocno wpłynęła na moje życie był Lineage 2 – znaczenie tego tytułu jest dla mnie osobiste i rozbudowane na wiele sfer życia. Zresztą, fani l2 znajdą w Vasharothie kilka nawiązań, które są mrugnięciem w Waszą stronę. Niektórzy ludzie, których spotkałem w tym mmorpg, wciąż są częścią mojego życia.”
Rozpisaliśmy, a to tylko wierzchołek góry lodowej. Lista takich dzieł jest naprawdę długa.
M.: Czy słuchacie muzyki w trakcie pisania? Jeśli tak to czego?
K. & Sz.: Słuchamy, choć najczęściej są to soundtracki lub muzyka klasyczna. Muzyka jest ogromną częścią naszego życia i nie wyobrażamy sobie tworzyć bez jej udziału! Wybieramy tę bez słów, aby nie odwracać swojej uwagi od pisanego tekstu.
M.: Gdzie najlepiej Wam się pisze?
K. & Sz.: Piszemy tylko przy swoich PC. Zresztą, spędzamy przy nich większość czasu… Nasze biurka są połączone, więc mamy się na wyciągnięcie ręki. Wszystko co robimy, musimy tworzyć razem! (Oby to nie było creepy :D)
M.: Jakie jest Wasze największe pisarskie marzenie?
K. & Sz.: Aby “Vasharoth” i świat Erethreis stał się dla czytelników ucieczką od codziennych problemów. Aby znaleźli w nim emocje, które zachowają w sercu. Aby nasza praca przyniosła komuś radość. Nawet jeśli tych osób będzie tylko parę, chcemy stworzyć dla nich coś wyjątkowego. Przystań, do której będą chętnie wracać.
M.: Co najbardziej lubicie w pisaniu? A co wręcz przeciwnie – nie trawicie?
K. & Sz.: Uwielbiamy cały proces pisania, od A do Z! Kochamy pisać sceny obyczajowe, rozległe i magiczne opisy, lubujemy się w pojedynkach, z kołatającymi sercami spisujemy te emocjonalne chwile, śmiejemy się i płaczemy ze śmiechu wraz z naszymi bohaterami. Naprawdę, czasem się zastanawiamy, czy nie wchodzimy w ten proces zbyt mocno, ale… chyba podpisaliśmy cyrograf z Vasharothem. Nasze serca biją dla Erethreis!
M.: Co najbardziej Was inspiruje do działania? Team Marchewka czy Team Kij?
K. & Sz.: Deadliny… Oj tak, deadliny xD Choć marchewka jest dobra. I smaczna. Drugim motywatorem są zadowoleni czytelnicy. Pozytywne opinie, konstruktywna krytyka. Nad wyraz cieszy nas też fakt, że ktoś cytuje Vasharotha. Kochamy wiedzieć które momenty zapadają Wam w pamięć.
M.: Czy kiedykolwiek zostaliście rozpoznani w „prawdziwym świecie” w codziennym życiu?
K. & Sz.: Zdarzyło się to już kilka razy, szczególnie w Lublinie, w którym obecnie mieszkamy. To zawsze takie miłe! Jeśli nas gdzieś spotkacie i chcielibyście pogadać, nie wstydźcie się. Uwielbiamy mówić, równie mocno kochamy słuchać. Nie tylko na temat Vasharotha.
M.: Na koniec najważniejsze pytanie – lubicie pizze hawajską? A co pierwsze – płatki czy mleko?
Szymon: TYLKO PIZZA HAWAJSKA! Kasia: Nie mam nic do ananasa na pizzy, ale do szynki już tak. Co do drugiego pytania, jesteśmy zgodni: PŁATKI!
Dużo ciepła i miłości,
Wasi – Sz. & K.